Najlepsze najgorsze części sukcesji HBO
Źródło: HBO Brian Cox jako Logan Roy w serialu HBO Succession.(Źródło zdjęcia: HBO)
Najlepsza część HBO Dziedziczenie nie jest intryga. To nie sabotaż. To nie śmiesznie wielkie domy w Westchester czy Irlandii. To nie helikoptery. To nie mega jachty.
Nie próbuje zgadywać, czy Kendall znowu wbije swojemu ojcu w plecy (lub w przód), ani jaki autodestrukcyjny ruch wykopie jego dziurę głęboko i głębiej.
To nie jest nawet Roman, który całkiem możliwe, że został zmuszony do dorosłości pod koniec drugiego sezonu i wreszcie stanie się dużym chłopcem. (Duży, zły, mały chłopiec — ale to już inna sprawa na inny czas. Również eww.)
To nie jest kompetencja (ani pewność siebie) Shiv, które zwykle stają na drodze jej ambicji. To także nie patrzenie, jak jej poczucie zaufania gryzie ją raz za razem.
To nie są cechy łasicy Toma — i na całe życie nadal nie mogę powiedzieć, kiedy robi to celowo dla efektu, a kiedy po prostu jest Tomem.
To nie jest zdolność Gerri do bycia jednym z dorosłych w pokoju, ale do braku kontroli nad tym, co się dzieje.
To nie jest całkowita bezmyślność Connora. Całkowita, okropna, przezabawna bezmyślność.
I to nie jest Logan. Tak, patriarcha jest okropny, okropny i okropny i jest siłą centralną rodziny i widowiska. To jest tak dobre, jak złe. (I zapłaciłbym niezłe pieniądze, żeby Brian Cox rzucał we mnie bomby F przez godzinę lub dwie.)
Nie, najlepsza rzecz Dziedziczenie – a to, co ostatecznie sprawia, że to działa – to wszystko razem. To całość okropności. To przytłaczające wrażenie, jak po prostu okropna jest rodzina i imperium, które utrzymały, i to, co do diabła ma się wydarzyć dalej.
A HBO podsumowało to wszystko w 10-minutowym supercut, gdy zbliżamy się do trzeciego sezonu Dziedziczenie .
(Źródło zdjęcia: HBO)
(Źródło zdjęcia: HBO)
(Źródło zdjęcia: HBO)
(Źródło zdjęcia: HBO)
(Źródło zdjęcia: HBO)