Recenzja „Belfast”: podróż Kennetha Branagha po pasie wspomnień
Nasz werdykt
„Belfast” jest nominalnie zabawny w danej chwili i nie pozbawiony momentów przezabawnego uroku, ale w dużej mierze nieistotny.
Do
- - Świetne występy dookoła, ale zwłaszcza Ciarán Hinds i Caitríona Balfe
- - Anegdotyczny charakter filmu prowadzi do całkiem zabawnych momentów
Przeciwko
- - Perspektywa dziecięca jest ograniczona i nie ma wiele do powiedzenia na temat życia, które przedstawia
- - Sceny „magia kina” są zbyteczne
Ta recenzja była możliwa dzięki Festiwalowi Filmowemu Twin Cities.
Truizmem narracji jest to, że celem opowieści jest przełożenie indywidualnych doświadczeń na uniwersalne, przejęcie osobistych myśli i uczuć autora oraz wykorzystanie historii do rozmowy z publicznością. Na najbardziej podstawowym poziomie, Kenneth Branagha Belfast zdaje się brać ten etos bezpośrednio do serca, tłumacząc własne dzieciństwo Branagha na materiał do masowej konsumpcji i mając nadzieję na przekazanie swoich nostalgicznych uczuć do swojego rodzinnego miasta Belfast w Irlandii, pomimo przemocy, której doświadczył podczas życia tam.
Jednak pełna nadziei rozmowa Branagha z publicznością nigdy nie osiąga znacznie więcej niż ten pojedynczy podstawowy cel, co skutkuje pewnym zadowolonym tłumem, który nadal nie ma takiego samego wpływu, jaki te doświadczenia musiały mieć na samego Branagha.
Cyniczne podejście wskazywałoby na stylistyczne podobieństwa do Alfonso Cuaróna Rzym i rozważ próbę Branagha jako próbę przełożenia własnego życia na złoto Oscara, ale pomimo podobnego upodobania do przedstawiania autobiograficznej przeszłości w surowej monochromii, Belfast dzieli znacznie więcej kinowego DNA z Świąteczna opowieść niż którykolwiek z jego współczesnych. Chociaż Branagh na szczęście rezygnuje z okazji lirycznego woskowania swoich wspomnień przez lektora, jego osoba jest reprezentowana w 9-letnim Buddy (Jude Hill, w nad wiek rozwiniętym przedstawieniu wprowadzającym) z około 1969 roku.
Film zaczyna się od Buddy'ego złapanego w środku zamieszek, co nie jest rzadkością w miarę narastania napięć między katolikami a protestantami, chociaż dla ludzi takich jak rodzina Buddy'ego przemoc dotyczy bardziej ich bezpieczeństwa niż dominacji jakiejkolwiek sekty religijnej. Jednak zgodnie z dziecinną perspektywą Buddy'ego, bardziej interesuje go przyciągnięcie uwagi dziewczyny w szkole (Olive Tennant), wciągnięcie w drobne napady przez gang jego kuzynki Vanessy (Nessa Erikson) i uzyskanie rad życiowych od swojej babci (Judi Dench). ) i Pop (Ciarán Hinds). Incydenty te nie są do końca przedstawione epizodycznie, ale raczej przeplatają się ze sobą, łącząc je w całość zestresowana finansowo matka Buddy'ego (Caitríona Balfe) i wiecznie nieobecny pracujący ojciec (Jamie Dornan) dyskutujący, czy byłoby najlepiej, gdyby odeszli. Belfast dla lepszego bezpieczeństwa i ochrony.
Oznacza to, że podstawowa perspektywa filmu jest w dużej mierze anegdotyczna i chociaż stanowi ona podstawę do humorystycznych linijek, dramatycznych przemówień i okazjonalnych gestów wskazujących, że doświadczenia Buddy'ego nie były wyjątkowe wśród Irlandczyków, którzy ostatecznie uciekli ze swoich domów, ostatecznie nie opowiada tu wiele historii. Większość tego, co można uznać za fabułę, rozgrywa się w rozmowach i kłótniach, które Buddy po prostu podsłuchuje, ale dopiero w punkcie kulminacyjnym wydaje się, że jakiekolwiek postacie lub wydarzenia napędzają wydarzenia lub konflikty. W większości scen można wyczuć dramatyczną rekonstrukcję, sceniczną interpretację zmysłowych wspomnień Branagha z dzieciństwa, które składają się na sensowną całość, ale są tak skoncentrowane na sobie, że wciąż są dla niego najbardziej znaczące.
Widać to najwyraźniej w scenach poświęconych obsesji Buddy'ego na punkcie kina i teatru na żywo, gdzie film znosi sztuczność czarno-białej pamięci i przedstawia aktorów w żywym technikolorze, prawie tak, jakby magia sztuk scenicznych trzymała jeszcze więcej. ma wpływ na wspomnienia Branagha niż jego własna rodzina. Jest to wybór estetyczny, który, choć interesujący, wydaje się bardziej przypominać magię kina, która z pewnością spodoba się wyborcom Akademii, gdy przyjdzie czas na nominacje, i wyróżnia się na tle nadającej się do użytku kinematografii Harisa Zambarloukosa. I to nie znaczy nic o ogólnej edycji filmu, która wydaje się pospieszna i rozproszona w sposób, który prawdopodobnie powiela wspomnienia z dzieciństwa Branagha, ale tylko buduje pozory historii poprzez implikację.
Wcześniejsze porównanie do Świąteczna opowieść nie jest próżny, ponieważ oba filmy charakteryzują się szorstkim zarysem nostalgii za dzieciństwem, pozbawionej spójności narracyjnej, ale wskazującej na sugerowane większe znaczenie. To idealny rodzaj filmu do grania w tle na kablu, aby dać się wciągnąć w momenty reflektorów dla wykonawców — Balfe i Hinds są w tym przypadku wyróżniającymi się, bez względu na to, co mogą ci powiedzieć kampanie For Your Attention . Ale Belfast brakuje mu zabawy z tradycjonalizmem, która zachęca do takich powtórnych wyświetleń. To nie jest zły film, nominalnie zabawny w danej chwili i nie pozbawiony momentów przezabawnego uroku, ale jest w dużej mierze nieistotny.
Ostatnia seria kart tytułowych dedykuje film mieszkańcom Belfastu i na pewno o tym jest film. Ale Belfast Wydaje się, że Kenneth Branagh dramatyzuje własne wspomnienia bez większego zastanowienia nad rozwinięciem ich kontekstu, co z kolei sprawia, że film w dużej mierze sprawia wrażenie, jakby został napisany przez jego 9-latka. A dla tak interesującego ćwiczenia pisarskiego, jak to może być, film pozostawia trochę dojrzałości.
Belfast otwiera się teatralnie 12 listopada.