Recenzja „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni”: nie jest to przeciętna historia pochodzenia
Nasz werdykt
„Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings” pokazuje rodzaj akcji często niedoceniany w MCU, jednocześnie oferując świeże pochodzenie bohatera, którego jeszcze nie zobaczyliśmy na ekranie.
Do
- 🐉 Wyjątkowa choreografia walki i akcja w czasie trwania filmu.
- 🐉 Mocne występy Simu Liu, Akwafiny i całej obsady.
- 🐉 CGI i projekt stworzenia są solidne.
- 🐉 Retcon do retcon, jeśli chodzi o mandaryński MCU.
Przeciwko
- 🐉 Niektórych może nie obchodzić fakt, że trzeci akt jest cięższy CGI niż praktyczne walki.
- 🐉 Retrospekcje są krytyczne, ale czasami trochę niezgrabne.
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni będzie pierwszym filmem Marvel Cinematic Universe, który zostanie otwarty wyłącznie w kinach w świecie po szczepieniu. Pomijając wyjątkowo niefortunne komentarze „eksperymentu” Boba Chapka, Shang-Chi oferuje inny rodzaj filmu akcji niż ten, do którego przywykliśmy z MCU. Walka wręcz zawsze odgrywała pewną rolę w poprzednich fazach, ale zwykle jest przyćmiona przez CGI i szybkie cięcia, które pomagają ukryć każdą niefortunną choreografię. Trzeci akt filmu wiąże się z dużą ilością efektów, ale nie w taki sposób, jakiego można by się spodziewać po filmie Marvela.
Dopóki Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni to każdy fragment historii pochodzenia, której można by się spodziewać – i taka, która jest potrzebna sporej liczbie widzów niezaznajomionych z komiksami – ale jest tu coś, co wydaje się inne. Być może tak się dzieje, gdy początki, które opowiadamy, nie są tymi samymi historiami, które już dziesięć razy widzieliśmy na ekranie. (Patrzę bezpośrednio na ciebie, perły Marthy Wayne.) Jest tu podekscytowanie, ponieważ ta historia jest taka, nie ma powiedziano jeszcze. Dodaj do tego fakt, że Simu Liu został stworzony do roli Shang-Chi i dołącza do niego niesamowicie imponujący Meng'er Zhang jako jego siostra Xialing oraz wiecznie przezabawna Aquafina jako jego najlepsza przyjaciółka Katy, a ty masz coś naprawdę specjalny.
Ta historia jest nie tylko odświeżająca, ponieważ opowiada nam historię, której wcześniej nie słyszeliśmy na dużym ekranie, dostajemy też coś jeszcze niż standardowy, zamerykanizowany film akcji w reżyserii Azji. Sztuki walki są tutaj na pierwszym planie, ale powód Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni się udaje, ponieważ wojownicy nie są Wszystko te postacie są. Każdy z głównych bohaterów jest trójwymiarowy poza ich fizycznymi możliwościami, a każdy ma swoją własną historię. Katy i Shang-Chi zaczynają jako leniwi głupcy, ale mają między sobą zupełnie inną historię. Tożsamości Xialinga i Wenwu (ojca Shang-Chi i Xi, granego przez niesamowitego Tony'ego Leunga) są bardziej zakorzenione w ich mistrzostwie w sztuce, ale oprócz sprawności fizycznej mają także bogate, pełne tło postaci.
Marvel nie zawsze odnosił sukcesy ze swoimi dłuższymi scenami walki, z sezonem 1 z Żelazna Pięść jest doskonałym przykładem (a sezon 2 jest bardzo solidnym krokiem naprzód). Jednak nie ma podejrzanych szybkich cięć ani nadużywania sprytnych kątów w Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni . Wszyscy tutaj rozumieją zadanie, w tym reżyser Destin Daniel Cretton i operator Bill Pope. Fani widzieli już trochę sceny autobusowej, ale możecie być pewni, że w tym miejscu czeka nas o wiele więcej niespodzianek i nie tylko.
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni nie obciąża CGI aż do ostatniego aktu, z których większość byłaby spoilerem do dyskusji. Niektórzy ludzie mogą nie lubić tej zmiany, ale wciąż jest wiele fizycznych walk między nimi, a efekty, które widzimy, są całkiem solidne. Jedyną prawdziwą słabością filmu jest intensywne wykorzystanie retrospekcji. Są narracyjne niezbędne dla emocjonalnego wpływu historii, ale niektórzy z nich grają trochę bardziej niezgrabnie niż inni.
Black Widow może być moim ulubionym MCU Avenger, ale Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni czuje się jak prawdziwy zaczynamy kinową fazę 4. Duża część tego wynika z faktu, że straciliśmy już Natashę do czasu, gdy studio zebrało się i dało nam film o Czarnej Wdowie. Ale mimo wszystko Shang-Chi dał mi o wiele więcej uczuć „MCU powraca, kochanie” niż jego zaległy poprzednik. Jeśli czujesz się bezpiecznie wychodząc do teatru, jest to w pełni warte podróży.