Recenzja TIFF 2020: „One Night in Miami” oznacza Reginę King jako reżyserkę do obejrzenia
Nasz werdykt
Reżyserski debiut Reginy King to tętniący życiem i pięknie zagrany dramat, który opowiada o życiu czterech największych ikon w historii Blacków.
Do
- • Regina King jest niezwykle pewna siebie za aparatem.
- • Wszystkie cztery przewody są gwiazdowe.
- • Opowieść unika suchych debat i tematów do rozmów na rzecz trwałych relacji.
Przeciwko
- • Film nie zawsze wymyka się sceniczności materiału źródłowego.
Kilku wybitnych aktorów debiutuje w tym roku na TIFF, ale najbardziej przereklamowany tytuł grupy to Jedna noc w Miami? , w reżyserii Reginy King. Rok po jej zdobyciu Oscara Gdyby ulica Beale mogła mówić i odświeżona nominacja do nagrody Emmy za Strażnicy , jeden z najbardziej znanych amerykańskich aktorów charakterystycznych jest teraz gotowy, aby zdominować Hollywood za kamerą. Jeśli ten film jest czymś, przez co można przejść, podobnie jak te rave z Wenecji, to przed nią ma nienaganną karierę filmowca.
Na podstawie sztuki Kempa Powersa (który zaadaptował własną pracę na duży ekran), Jedna noc w Miami? czerpie swoją narrację z historii. 25 lutego 1964 roku mistrz świata w wadze ciężkiej Sonny Liston (Aaron D. Alexander) zmierzył się z gorącą młodą wschodzącą gwiazdą, Cassiusem Clayem (Eli Goree). Pomimo swojego rekordu Sonny przegrał, a Clay stał się legendą. Tego wieczoru Clay spotkał się z rekordzistą NFL Jimem Brownem (Aldis Hodge), tak zwanym wynalazcą muzyki soul Samem Cooke (Leslie Odom Jr.) i aktywistą Malcolmem X (Kingsley Ben-Adir). King and Powers wyobraźcie sobie, co wydarzyło się w tę noc, kiedy ikony spotykają się w celebracji i kontemplacji, w wieczór, w którym każda z nich stoi nad przepaścią zmiany.
Adaptacja sztuk do kina to trudne zadanie, które wpadło w pułapkę jednych z najlepszych reżyserów. Zbyt łatwo jest utknąć w scenicznych aspektach materiału źródłowego, zwłaszcza gdy w omawianej historii występują cztery niezwykle znane postacie, które dźwigają na swoich barkach ciężar historii. King podjęła się nie do pozazdroszczenia pracy polegającej na przekształceniu tej niezwykle intrygującej koncepcji w coś o prawdziwym znaczeniu, nie tracąc jej centralnego człowieczeństwa, i realizuje to z taką łatwością, że można by pomyśleć, że reżyserowała filmy od lat. Kamera przebiegle krąży po ciasnym pokoju hotelowym, w którym dzieje się większość akcji, znajdując energię bez poczucia stagnacji. Sprytny styl Kinga pokazuje swoją rękę w chwilach polotu, na przykład gdy kamera zostaje z Jimem, który chowa się w łazience podczas napiętej walki z innymi, lub jak ochroniarze Malcolma posłusznie stoją przy drzwiach hotelu, słuchając historii za nimi. z ciekawością.
To spotkanie ikon, a King doskonale zdaje sobie sprawę z potęgi ikonografii, choć sprytnie używa jej oszczędnie, jak choćby ujęcie z góry z walki Liston-Clay, które przypomina słynne zdjęcie rewanżu, który jeszcze nie nadejdzie. Wszyscy czterej mężczyźni żyją z siłą tych obowiązków, a ich niepewność stanowi podstawę ich fascynujących rozmów: Malcolm chce, aby Sam był bardziej głośny publicznie, ale Sam widzi prawdziwą wartość w apelowaniu do białej publiczności; Cassius jest gotów nawrócić się na Naród Islamu, ale jego przyjaciele są bardziej znużeni tą perspektywą; Jim żyje tak, jakby to wszystko widział, ale pozostaje rozdarty między obowiązkiem a ambicją. Wszystkie są połączone wielkością, dziedzictwem i niekończącymi się przypomnieniami, że bez względu na to, jak bardzo są lub będą osiągnięci, rasizm na zawsze ich utrudni lub będzie dążył do całkowitego ich zniszczenia. Scena otwierająca, w której Jim ma pozornie słodkie spotkanie z życzliwym przyjacielem rodziny, zanim jowialnie mówi mu, że nie pozwala na słowa N w swoim domu, uderza widza jak cios w szczękę.
To, co mogło być suchymi debatami i dyskusjami, tchnie życiem dzięki kwartetowi nienagannych występów. Aldis Hodge błyszczy jako Jim Brown, Leslie Odom Jr. wnosi odpowiednią mieszankę dumności i wrzenia Samowi Cooke'owi, a Eli Goree wnosi do Claya zarozumiały urok, nie przesadzając go w parodię. Wyróżnia się jednak Kingsley Ben-Adir jako Malcolm X. Widzimy mówcę i polityka, ale także cichego członka rodziny, który żartuje z przyjaciółmi. Jest bystry i nie boi się naciskać guzików wszystkich, nawet gdy rozprawia się z własnymi wątpliwościami dotyczącymi Narodu Islamu. Jest zarówno człowiekiem, jak i symbolem. King daje każdemu aktorowi pokój, by mógł odetchnąć i mieć swój moment w centrum uwagi, ale najlepsze sceny to te interakcje. Mamy prawdziwy wgląd w żywy charakter tych partnerstw. Cassius rozmawia z Malcolmem w sposób, w jaki nie zrobiłby tego z innymi, podczas gdy Sam jest w stanie drażnić Malcolma z wystarczającą powagą i jowialnością w sposób, w jaki tylko przyjaciele mogą to zrobić. Są to wieloletnie więzi, które są widoczne w intensywnych dyskusjach społeczno-politycznych, i jest to świadectwem zarówno dla Kinga, jak i Powersa, że ta dynamika jest tak samo magnetyczna i autentyczna jak one.
Dopóki Jedna noc w Miami? może nie zawsze odrzucać swoje sceniczne początki, rezultatem jest coś tak żywego i naprawdę przyjemnego, że są szanse, że nie będziesz się przejmować jego drobnymi wadami. Zaprasza cię do środka, prosi o słuchanie i pozwala, by jego ważkie pytania pozostały do rozważenia.
Jedna noc w Miami? jest częścią naszego reportażu TIFF.
Dzisiejsze najlepsze oferty Amazon Prime Amazon Prime Video — bezpłatna wersja próbna Pogląd Amazon Prime - Roczny 119 zł/rok Pogląd Amazon Prime - Miesięczny 12,99 USD/mth Pogląd