Recenzja „Candyman”: nawiedzająca rekultywacja, która nie pozostawia żadnych niepokojów.
Nasz werdykt
Candyman ożywia przerażającą miejską legendę dla nowego pokolenia fanów, ale nigdy nie traci z oczu przeszłości. Jest cudownie samoświadomy i niesamowicie sprytny, dokładnie taki rodzaj horroru, który podąża za tobą do domu z teatru.
Do
- 🍬 Nia DaCosta prezentuje swój ogromny talent, tworząc świat, który przeraża każdym szczegółem.
- 🍬 Cudownie świadomy horror, równie sprytny, co nawiedzający.
- 🍬 Oszałamiające występy dookoła, dające każdej z wielu gwiazd miejsce do zabłyśnięcia.
Przeciwko
- 🍬 Candyman żongluje wieloma komentarzami i dużymi pytaniami tematycznymi. Odzyskuje narrację przesiąkniętą bólem i nie zawsze jest pewien, jak liczyć się z tą rzeczywistością.
W Nia DaCosta nie ma pustej przestrzeni cukierkowy facet . Każda rozmowa emanuje intencjonalnością, ukrywając podwójne znaczenie pod słowami na powierzchni. To samo dotyczy kierunku DaCosta, sugestywnego i wyraźnie celowego. Od sceny otwierającej do końca napisów końcowych, cukierkowy facet wypełnia każdą przestrzeń niuansami. Przede wszystkim film rzuca okiem na fakt, że każdy jego szczegół musi być traktowany ostrożnie, ponieważ nic w jego tematyce nie jest proste. W rękach DaCosta Candyman jest wpływową miejską legendą, odrodzoną i gotową nawiedzać nowe pokolenie.
Ta kontynuacja 1992 cukierkowy facet wraca nas do teraz gentryfikowanej chicagowskiej dzielnicy Cabrini-Green. Chociaż jego wygląd został radykalnie zmieniony, a jego czarni mieszkańcy są powoli odpychani na bok, Cabrini-Green zawsze będzie miał swoje korzenie. Pogrzebana w świecie jak starożytna historia, ale wypalona w umysłach jego mieszkańców, jest legendą o Candymanie, nadprzyrodzonym zabójcy, którego można łatwo przywołać, powtarzając jego imię pięć razy w lustrze. Artysta wizualny Anthony McCoy (Yahya Abdul-Mateen II) przybywa w poszukiwaniu artystycznej inspiracji, ale przypadek wpada na Burke'a (Colman Domingo), mieszkającego od wielu lat w Cabrini (Colman Domingo), ustawia nieświadomego artystę na kursie kolizyjnym z przeznaczeniem. Zanim się zorientuje, Anthony zostaje pochłonięty przez swoją obsesję na punkcie Candyman, a efekt jego fascynacji rozchodzi się po całym mieście.
cukierkowy facet jest całkowicie udręczony bólem, ale nigdy nie rozkoszuje się brutalnością. Z pewnością nie boi się swojego terroru – horror na wskroś, znajduje fascynujące sposoby na zastraszanie. Ale poza przesiąkniętym krwią zabójcą z hakową dłonią jest coś potężniejszego: wszystko, co reprezentuje. Jego oryginalna historia opowiada o czarnoskórym mężczyźnie brutalnie zamordowanym przez motłoch za nawiązanie związku z białą kobietą. Ale historia pokazała, że jest jednym z wielu. W świecie Candymana i poza ekranem, czarna trauma jest prorocza. A nawet jeśli jest to konieczne, stracone życia są często ignorowane i przekształcane w męczenników.
To jest słodkie miejsce cukierkowy facet : jego zrozumienie wszystkiego, co kryje się pod krwawym slasherem. Sama historia jest potężnym podsumowaniem pamięci zbiorowej i palącym oskarżeniem o wykorzystywanie czarnej śmierci do robienia męczenników. Candyman to odzyskiwanie narracji i jej wielu złożonych okropności. Chociaż nie zawsze osiąga to perfekcyjnie, efekt końcowy jest niesamowicie skuteczny. Candyman nie schodzi łatwo, a czasami film jest gorzko połkniętą pigułką, ale nadal jest wyjątkowo satysfakcjonujący.
Od samego początku DaCosta pozwala Chicago wykonać pracę. W przepięknie skomponowanych ujęciach i zachwycających szczegółach miasto błyszczy w tle. Plagę gentryfikacji umieszcza z przodu i na środku, często pozwalając, by nowe drapacze chmur Cabrini-Green zdominowały kadr. Widok z dołu ukrywa korzenie dzielnicy, skupiając się na tym, czym się stało — nierozpoznawalnym i całkowicie niewyraźnym. Co najgorsze, okrywa okolicę ciemnością, pozostawiając dawnych mieszkańców ukrytych w cieniu ich nowo zgentryfikowanego miasta. Wszystko to służy zilustrowaniu punktu cukierkowy facet nigdy nie porzuca: zawsze ktoś gnije w cieniu.
W pewnym momencie każdy z bohaterów Candymana boi się rzeczywistości bycia zapomnianym. Poszukiwania Anthony'ego zaczynają się od desperackiej próby ożywienia kariery, podczas gdy jego dziewczyna Brianna (Teyonah Parris) nie może się doczekać dalszego rozwoju. Podczas gdy Anthony atakuje odrzucenie, Brianna ma zamiar utorować sobie drogę do przodu. Obejmuje ich luksusowe mieszkanie i możliwość poruszania się po świecie. Jasne, cieszy zainteresowanie Anthony'ego Candymanem, ale tylko do pewnego stopnia. Na długo przed Anthonym, a być może przed publicznością, Brianna rozumie moc niespokojnej pamięci.
Pod koniec filmu jej brat Troy (Nathan Stewart-Jarrett) przypomina jej, że nie możesz po prostu wszystkiego ukryć i mieć nadzieję, że to zniknie. Dowiadujemy się, że życie Brianny jest bardziej przesiąknięte traumą, niż nam się wydawało. Świat potrafi to wywęszyć i bez względu na to, jak bardzo stara się to ukryć, wykorzystując swój żal w systemie wartości, który nie jest ani trochę zainteresowany nią jako osobą. Jak często Czarni są, sprowadza się do narracji, którą ma do zaoferowania. Uczepiają się jej bólu i traumy, pozostawiając resztę Brianny w tyle.
Nic dziwnego, że Parris oszałamia jako Briannę, kradnąc drugą połowę filmu w okrutnej próbie przetrwania. Zręcznie odnajduje równowagę między delikatną wrażliwością a niewzruszoną wolą, słusznie przerażona, ale zdeterminowana, by odeprzeć każde zagrożenie, które się jej pojawi. Jest jednym z wielu niesamowitych występów, z każdym cukierkowy facet aktor wyciągający z siebie wszystko.
Yahya Abdul-Mateen II jest rozbrajający, gdy Anthony popada w szaleństwo. Objawienie Candymana przesuwa ziemię pod jego stopami, zmieniając go na naszych oczach. Istnieje cienka granica między zawłaszczeniem a inspiracją, a DaCosta nigdy nie ucieka od intencji Anthony'ego, szturchając jego motywy i sztukę, którą tworzy. Gdzieś po drodze te same motywy schodzą na dalszy plan, gdy wpada głębiej do króliczej nory i traci z oczu resztę świata. Co do samego przerażającego widma, Candyman żyje w odbiciach, kolejnym sprytnym akcie DaCosta. Mściwy duch kwitnie w pamięci, nawiedzając każdego, kto odważy się go wezwać, co służy tylko dalszemu rozpowszechnianiu jego imienia.
To rozbrajające, jak troskliwe cukierkowy facet jest chętny do zagłębienia się w mętne, złożone wody każdego poruszanego zagadnienia. Surowa rzeczywistość tego mroku polega na tym, że nie wszystko ląduje tak łatwo, jak mamy nadzieję. Mantra filmu daje Candymanowi nowe życie poprzez znane żądanie: „powiedz moje imię”. Ale to ma większą wagę, niż jest w stanie przezwyciężyć, podobnie jak wiele pytań, które wyłaniają się z egzystencji zabójców. Jak stoimy za historią napisaną naszą własną krwią? Jak możemy się liczyć z krzywdą wyrządzoną społeczności przez społeczność? DaCosta nie zawsze ma odpowiedzi, ale ośmiela się zadawać pytania, nie pozostawiając żadnego gruntu niepewnego.
Cukiernik nie pozwoli o sobie tak łatwo zapomnieć, więc wbija się w nasze umysły wspaniałą kompozycją, pełną napięcia narracją, gryzącą komedią i oszałamiającą troskliwością. Z niesamowitymi marionetkami cieni i nawiedzonym urokiem Candyman nie chce zostać w tyle. A co najlepsze, tak bardzo zaplątuje się w wiele zawiłości pamięci i męczeństwa, że podąża za tobą do domu. Jego strach jest tak skuteczny, że nie odważysz się wypowiedzieć tego imienia na głos nawet dwa razy, a już na pewno nie, gdy w zasięgu wzroku znajdzie się lustro. Jednak kuszące żądanie „wypowiedz jego imię” zapewnia, że nigdy nie zapomnisz. Candyman zamyka publiczność w imadle i błaga o refleksję, stając się kolejnym duchem naszej zbiorowej pamięci.